Nie odejdziemy od łóżek pacjentów! To byłoby niehumanitarne – mówią głośno pielęgniarki i położne ze Szpitala Wojewódzkiego w Ciechanowie.
Codziennie w białym miasteczku przed kancelarią premiera w Warszawie spotkać można 40 z nich. Przyjeżdżają autokarem, na który składają się ze związkowych pieniędzy. Każdy kurs kosztuje je tysiąc złotych. – Już myślimy o dodatkowej zbiórce pieniędzy. I jak długo trzeba będzie, będziemy się składać i przyjeżdżać – mówi Danuta Stępska z Zarządu Zakładowego Związku Pielęgniarek i Położnych w ciechanowskim szpitalu. Wiele sióstr przyjeżdża do stolicy po nocnym dyżurze. Niektóre pielęgniarki specjalnie po to, by być wśród strajkujących, biorą urlopy. Często po całym dniu strajku wracają do pracy. – To nasze siedzenie tutaj potrwa zapewne jeszcze długo, bo na porozumienie się nie zanosi – mówi smutno Marzena Wiśniewska, pielęgniarka z dziewięcioletnim stażem pracy. W domu pod opieką babci został jej sześciomiesięczny synek. – Ten strajk to ostatnia szansa, żeby coś zmienić, i dlatego nie odpuścimy – mówi Danuta Stępska. Ciechanowskie siostry pamiętają strajki z poprzednich lat. Teraz już tak łatwo się nie dadzą. Są zdenerwowane, a ich determinację podsycają jeszcze bardziej wypowiedzi członków rządu. Na razie nie dołączyły jeszcze do głodujących pielęgniarek, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, zrobią i to.
Więcej czytaj w Tygodniku
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?