Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy tysiące pułtuszczan zwlekają z wymianą dowodów

Marcin Sobocki
Danuta Skrzypińska, kierownik wydziału spraw obywatelskich w pułtuskim, foto: Marcin Sobocki
Danuta Skrzypińska, kierownik wydziału spraw obywatelskich w pułtuskim, foto: Marcin Sobocki
Co miałeś zrobić dziś – zrób jutro. Do tej maksymy konsekwentnie stosuje się kilka tysięcy pułtuszczan, którzy dotąd nie wystąpili o nowy dowód osobisty.

Co miałeś zrobić dziś – zrób jutro. Do tej maksymy konsekwentnie stosuje się kilka tysięcy pułtuszczan, którzy dotąd nie wystąpili o nowy dowód osobisty. W kwietniu mogą mieć przez to problemy z załatwieniem jakiejkolwiek urzędowej sprawy.

Ostateczny, i przesunięty przez parlament z 31 grudnia, termin utraty ważności zielonych dowodów osobistych mija 31 marca. – Ludziom się wydaje, że to termin dla nich, na złożenie wniosku. Nic bardziej błędnego! – twierdzi kierownik wydziału spraw obywatelskich w pułtuskim urzędzie miasta Danuta Skrzypińska. Przypomina, że na dowód czeka się, w zależności od spiętrzenia wniosków, nawet
do dwóch miesięcy, co oznacza, że osoby, które sprawę odwloką do lutego, mogą w kwietniu zostać bez ważnego dokumentu tożsamości.

Tymczasem wielu pułtuszczan zachowuje w tej sprawie całkowitą beztroskę. – Nie mam nowego dowodu, ale nie przejmuję się tym. Nie spodziewam się spadku ani innych ważnych spraw do załatwienia – mówi
z uśmiechem pani Ewa, spotkana na korytarzu ratusza, gdzie przyszła w innej sprawie, ale nawet ta okazja nie skłoniła jej do wypełnienia wniosku.

Urzędnicy uważają, że decyzja o przedłużeniu ważności starych dowodów do marca była fatalna. – Kiedy wreszcie ciągłe apele i przypomnienia zaczęły odnosić skutek i liczba wniosków urosła, powiedziano ludziom: "Macie jeszcze trzy miesiące". Efekt był natychmiastowy, liczba interesantów gwałtownie zmalała – opowiada kierownik Skrzypińska. Obawia się, że teraz już nikt nie wierzy w ostateczność marcowego terminu i znowu zwycięża polskie "jakoś to będzie". Tymczasem, jak mówi, w pułtuskim urzędzie na jednego interesanta potrzeba 15 min, co oznacza możliwość przyjęcia maksimum 60 osób dziennie. Ostatnio zjawia się 20–30 osób, nikt nie czeka dłużej niż pół godziny.

Spokój panujący dziś przy stanowiskach wydziału spraw obywatelskich, gdzie przyjmowane są wnioski o wydanie nowego dowodu, niepokoi burmistrza miasta Wojciecha Dębskiego.

– Może on oznaczać, że blisko trzy tysiące naszych mieszkańców w ostatniej chwili ruszy szturmem do urzędu – martwi się burmistrz. Wojciech Dębski zapewnia, że jeżeli interesantów przybędzie, zostaną uruchomione dodatkowe dyżury, a pracownicy ratusza będą pomagać interesantom w wypełnianiu dokumentów przed podejściem do stanowisk, aby maksymalnie przyspieszyć obsługę.

– Pozostanie jednak bariera w postaci dwóch komputerów umożliwiających transmisję danych. Jeżeli pewnego dnia pojawi się setka interesantów, okazać się może, że nie wszyscy będą obsłużeni – ostrzega burmistrz i apeluje o nieodkładanie sprawy dowodu na ostatnią chwilę.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ciechanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto