Zatrzymani po pijanemu będą przymusowo rozmawiać z terapeutą. Urzędnicy miejscy i policjanci wierzą
w zbawczą moc tych rozmów, niezależni eksperci niekoniecznie.
Porozumienie w sprawie objęcia interwencją terapeutyczną każdej osoby zatrzymanej do wytrzeźwienia zostało zawarte w środę między Gminą Miejską Ciechanów a Komendą Powiatową Policji.
– Mechanizm będzie prosty. Każda zatrzymana przez policję osoba, zaraz po wytrzeźwieniu odbędzie w obecności dzielnicowego motywującą do podjęcia leczenia rozmowę z terapeutą – wyjaśniał w trakcie konferencji prasowej prezydent Ciechanowa Waldemar Wardziński. Mirosław Kalbarczyk, komendant KPP w Ciechano wie udo wadniał, że problem jest poważny.
– Rocznie zatrzymujemy do wytrzeźwienia ponad 500 osób, przytłaczającą większość po interwencjach wywołanych domowymi awanturami. Co dziesiąta z tych osób to recydywista, trafiający do nas co najmniej po raz trzeci – wyliczał komendant. – Chcemy skrócić, trwającą zwykle około miesiąca,
procedurę kierowania takich osób na terapię – dodała Elżbieta Muzińska, kierownik Miejskiego Biura Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Dotąd, po zatrzymaniu pijanego delikwenta, policja kierowała do miejskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych wniosek o podjęcie działań. Komisja wniosek rejestrowała i zlecała pracownikom socjalnym i dzielnicowym wykonanie wywiadów środowiskowych.
Następnie wzywano delikwenta do stawienia się na rozmowę motywującą do podjęcia leczenia. Jeśli dwukrotnie się nie stawił, komisja zlecała biegłym sądowym sporządzenie opinii psychologiczno-psychiatrycznej (która kosztuje 400 zł) i dopiero po skompletowaniu tych wszystkich dokumentów,
wniosek o przymusowe leczenie trafiał do sądu rodzinnego i dla nieletnich.
Teraz terapeuta podejmie działania tuż po wytrzeźwieniu takiej osoby. O skuteczności porozumienia
nie jest przekonany trzeźwy alkoholik Piotr Strojnowski, były wokalista zespołu DAAB, obecnie terapeuta uzależnień. – Na kacu to nie ma żadnej rozmowy. Osoba, która jest po ostrym przepiciu, źle się czuje i dodatkowo ma wyrzuty sumienia, więc godzi się na wszystko. Jednak po kilku dniach, gdy poczuje się lepiej, chęć podjęcia terapii mija – zapewniał w rozmowie z "Naszym Miastem". – Uważam, że po takiej rozmowie motywującej, na terapii zostanie nie więcej niż 2–3 proc. tych osób – dodał. Jego zdaniem, lepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie na stałe w miejskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, biegłego sądowego, który na miejscu wydawałby stosowną opinię, na podstawie której terapeuci mogliby od razu działać.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?