Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Można wygrać z rakiem

Aneta Demianowicz, Edyta Szewczyk
Beata Stecyna już raz pokonała raka. W grudniu ub. r. rozpoczęła kolejną walkę i nie zamierza się poddawać, foto: Aneta Demianowicz
Beata Stecyna już raz pokonała raka. W grudniu ub. r. rozpoczęła kolejną walkę i nie zamierza się poddawać, foto: Aneta Demianowicz
Rak długo nie daje żadnych objawów. Dlatego tak trudno go wykryć. W większości przypadków decyduje o tym niestety przypadek. A powinny – badania profilaktyczne.

Rak długo nie daje żadnych objawów. Dlatego tak trudno go wykryć. W większości przypadków decyduje o tym niestety przypadek. A powinny – badania profilaktyczne.

Ewa Rutkiewicz obsługuje rentgen w ciechanowskim szpitalu. Wiele razy spotykała się z kobietami chorymi na raka piersi. Nieraz opowiadała w domu historie kobiet pokonanych przez chorobę. W ten sposób nieświadomie przygotowała rodzinę do diagnozy w swoim przypadku.

W październiku 2001 r. miała operację raka piersi. Miała wtedy 37 lat. Nie ma przerzutów. – Jestem jednak przygotowana na nawrót choroby – mówi Ewa. To, że coś dzieje się z jej piersią zauważyła przez przypadek. – Pewnego dnia w nogi wplątał mi się kot. Odepchnęłam go gwałtownie i nagle poczułam kłujący ból pod pachą – opowiada Ewa. Zrobiła samobadanie piersi. – Poczułam guz. Następne było badanie USG, potem mammografia. Okazało się, że to nowotwór – dodaje.

Kilka dni później trafiła na stół operacyjny. – Nie wiedziałam, czy obudzę się bez piersi, czy tylko z częścią jej – wspomina tamten strach. Okazało się, że guz nie zajął węzłów chłonnych. Nie trzeba było amputować całej piersi. – Guz był pod pachą, dlatego usunięto mi kwadrat ciała, w którym się znajdował. Mamte raz jedną trzecią piersi – pokazuje Ewa.

Kobiety chore na raka piersi najczęściej nie zauważają żadnych objawów choroby. – Rak boli dopiero w ostatnim stadium, jak już się umiera. To bardzo podstępna choroba, której w ogóle się nie czuje.
Czasami zdarza się wyciek z sutka, już w stadium zaawansowanym. Brodawka jest wtedy wciągnięta do środka – wyjaśnia Ewa Rutkiewicz.

Beata Stecyna z Nowego Dworu Mazowieckiego też długo nic nie czuła. Diagnozę usłyszała w 2000 r., w tym samym wieku co Ewa. – Mąż przez godzinę nie wiedział, co ma powiedzieć – pamięta Beata. Ona też wykryła guza przypadkowo. – Zawsze miałam fioła na punkcie włosów. Pewnego wieczoru, kiedy poprawiałam je w łóżku, nagle poczułam ból pod pachą. Sama zbadałam sobie piersi i poczułam zgrubienie – mówi Beata. W połowie października miała operację. – Mimo że lekarz zaproponował
operację oszczędzającą, ostrzegł, że mogę obudzić się bez piersi – opowiada.

Beata Stecyna podkreśla, że na tym etapie leczenia choroby ważna jest szczera i ciepła rozmowa z lekarzem prowadzącym. Kobieta musi dokładnie wiedzieć, co się z nią dzieje i co jej grozi. Ważne jest także wsparcie rodziny. – Moi bliscy dość spokojnie przyjęli wiadomość o tym, że mam raka. Byli dla mnie wielkim wsparciem. Nie było paniki – opowiada ze łzami w oczach Beata. W jej rodzinie do tej pory nikt nie chorował na nowotwór.

– W przypadku raka piersi ryzyko zachorowania zwiększają tryb życia i dieta. Genetyka jest dopiero na drugim miejscu – twierdzi Jerzy Serafin, rzecznik mazowieckiego NFZ.
– Kiedy zachorowałam cieszyłam się, że nie mam córki. Przynajmniej nie zachoruje na raka piersi – opowiada Beata. Ale jej 20-letni syn Bartosz za dwa tygodnie ma operację guza, który znajduje się w głowie. – Jestem na środkach uspokajających, dlatego jeszcze daję sobie radę – mówi spokojnie.

Beata leży teraz w warszawskim Szpitalu Bielańskim i czeka na kolejne badania onkologiczne. Niestety w grudniu ubiegłego roku, kiedy przestała brać leki antyrakowe, podczas rutynowej kontroli okazało się, że w drugiej piersi ma trzy guzy. Wszystko zaczęło się od nowa. Operacja, chemia i na świetlania. Ale Beata nigdy się nie poddawała. Zawsze walczyła. Wielkim wsparciem był dla niej mąż,
znajomi i uczniowie ze szkoły. Od znajomych nigdy nie usłyszała, że wygląda źle.
– Było to dla mnie bardzo ważne, dodawało mi sił. Ale nie litowali się też nade mną. Zachowywali się normalnie – zapewnia Beata.

Świadomość Polaków zmienia się i dzisiaj kobieta po amputacji piersi nie jest już uważana za mniej wartościową. – Ale utrata piersi jest przykra. Do tego tracimy włosy, a z nimi pewność siebie – mówi cicho Ewa Rutkiewicz. Najważniejsze jest jednak to, żeby się nie poddawać. Włosy zawsze odrastają. Ale po operacji nie jest się już tak sprawną, jak przed nią. Ręka po stronie usuniętej piersi jest osłabiona. Nie można dźwigać przedmiotów cięższych niż 0,5 kg, ograniczyć trzeba większość prac domowych.

Kobiety chore na raka piersi mogą starać się o przyznanie im stopnia niepełnosprawności. Mają też możliwość bezpłatnego parkowania, mogą otrzymać dofinansowanie do rehabilitacji i odliczają 2280 zł od podatku. Wszystkie wolałyby zamiast tego być po prostu zdrowe.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ciechanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto