Detektyw to ostatnia deska ratunku, ktoś kto może rozwiązać każdy problem. Tak myślą często, ci którzy zwracają się pomoc. Jednak telewizyjny obraz twardziela z pistoletem w kaburze ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Na co dzień ograniczają go przepisy, a uprawnienia ma niewiele większe od tych jakie ma każdy obywatel.
Rynek usług detektywistycznych w Polsce to nie tylko duże metropolie. Popyt na nie rośnie w małych miastach jak Ciechanów, Płońsk, Mława, czy Nowy Dwór. Małżeńskie zdrady, ustalanie miejsca, pobytu, zlecenia od firm sprawdzających pracowników to detektywistyczna drobnica. Porwania, zabójstwa, czy sprawy związane z wielkimi pieniędzmi to mniejszość zleceń. Do ich realizacji potrzeba odpowiedniego sprzętu i specjalnie przygotowanych agentów.– Pójdziesz do piachu. Wywiozą cię w bagażniku. Zapłacę ile trzeba – taką obietnica złożyła mieszkanka Mławy swemu mężowi. On miał dość awantur i zaproponował by się rozwiedli. Ona zaczęła mu grozić. Rozmowa toczyła się w ich mieszkaniu, ale była rejestrowana na dyktafonie. W samochodzie pod blokiem czekał detektyw. To jedna z typowych spraw jakimi się zajmują. Większość z nich przyjęcie zlecenia zaczyna nie od cennika, ale skrupulatnej selekcji. Eliminują w ten sposób tematy, które przerosłyby ich możliwości.
- Dobry detektyw powinien być dobrym psychologiem. Czasami klienci reagują zbyt gwałtownie. Wystarczy by poczekali dzień, czy dwa z podjęciem ostatecznej decyzji, a emocje mijają – mówi detektyw Bohdan Szpakowski. Biuro ma w Warszawie, ale rozszerzył swoją działalność o Ciechanów. Otworzył tu licencjonowaną agencję detektywistyczną ochrony osób i mienia „Lider”.
– Usługi detektywistyczne to działalność gospodarcza. Prowadząc ją trzeba pamiętać przede wszystkim o regulującej ją ustawie – twierdzi szef „Lidera”. Ale mając za sobą tylko ustawę nie sposób funkcjonować w tej branży. Rozległe kontakty, czasami wsparte finansowymi argumentami to metody zapewniające skuteczność. – Nie pomogła mi prokuratura, policja, sąd rzecznik praw dziecka. Gdyby nie pomoc detektywa nie wiem czy odzyskałabym swoją córkę – mówi Olga z Płońska. Po rozwodzie wyprowadziła się z domu. Sąd przyznał jej prawo opieki nad dzieckiem. Ale mąż wywiózł córkę do swojej rodziny. Kiedy zawiodły próby jej odzyskania zwróciła się do detektywa. – Moi ludzie ustalili gdzie przebywa dziecko. Interweniowaliśmy w prokuraturze – mówi szef biura, które przyjęło zlecenie. Po dwóch dniach dziewczynka wróciła do matki. Kiedy zaginęła Mariola (27 lat) z Nowego Dworu rodzice poprosili o pomoc detektywa. Ten ustalił, gdzie i z kim przebywała ostatnio. Nie mógł zrobić nic więcej. Dziewczyna zatarła za sobą wszelkie ślady. Złożyła nawet oświadczenie na policji, by jej nie szukano. Więcej szczęścia mieli rodzice Pawła z Przasnysza. Pracujący i wynajmujący mieszkanie w Warszawie syn zaczął unikać z nimi kontaktu. Pomógł detektyw. Ustalił, że chłopak spędza czas w podejrzanym towarzystwie na niekończących się balangach. Dzięki rodzicielskiej perswazji wrócił do poprzedniego stylu życia.
Najtańsze są sprawy związane z rozwodami. Za zlecenie trzeba zapłacić 500-600 zł. Ale w tej branży nie ma sztywnego cennika. Ustalenie miejsca pobytu to przeważnie 2 tys. zł. Podobnie kosztują zlecenia od firm, które chcą sprawdzić czy np. menadżer nie pracuje na dwie strony. Nie są to małe pieniądze, ale i niełatwo je zarobić. Praca detektywa to ciągłe balansowanie na granicy prawa. A detektywa który potrafi rozwiązać każdą zagadkę można znaleźć tylko w telewizji.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?